poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Początek...

   Biegłam. Przez ciemność mnie otaczającą. Byłam w lesie. Ciemnym i strasznym lesie. Biegłam przed siebie uciekając przed upiornym śmiechem. Próbowałam zlokalizować ten śmiech ale on był wszędzie. Słyszałam wycie wilkołaków, przerażające dźwięki demonów. Chciałam stamtąd uciec. Potknęłam się o coś na ziemi. Podnosząc się zobaczyłam rękę i całą resztę ciała. Cały zakrwawiony. Podniosłam się i podeszłam bliżej. Spojrzałam w dół i wydałam z siebie okrzyk przerażenia. To był on...
   Obudziłam się z krzykiem. Popatrzyłam naokoło i uświadomiłam sobie, że jestem u siebie w pokoju. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Co jakiś czas miałam ten sen. Ten przerażający sen. W którym ginie on. Gabriel Blackthorn. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest dopiero 7 rano ale po tym śnie już nie miałam ochoty zamykać oczu więcej dzisiaj. Poszłam do łazienki i popatrzyłam w lustro. W odbiciu ukazała mi się brązowo włosa dziewczyna o niebieskich oczach i jasnej cerze. Tak oczy mam po ojcu ale jednak skórę i urodę odziedziczyłam po mamie.
   Moi sławni rodzice Jace i Clarissa Herondale. Kiedyś było mi z tym ciężko bo gdzie jechaliśmy tam wszyscy byli męczący ze względu na to co rodzice uczynili dla Nocnych Łowców i dla Podziemia, ale potem to się uspokoiło. Rodzice prowadzą Instytut w Nowym Jorku. Kiedy się urodziłam okazało się, że ja odziedziczyłam ich najmocniejsze strony. Potrafię tworzyć runy tak jak moja matka i mam w sobie krew Razjela pomieszana z krwią Ithuriela. Dlatego moi rodzice tak bardzo się martwią o mnie i strzegą przed wszystkimi. Mam dopiero 16 lat ale już umiem więcej niż oni w tym wieku.
   Po długim i gorącym prysznicu, ubrałam się w strój treningowy i poszłam na sale. W drodze na ćwiczenia rozmyślałam dlaczego mam ten jeden i powtarzający się sen. Zawsze kończy się tak samo. Śmiercią Gabriel'a. Nie wiem co to znaczy ale muszę to odkryć. Gdy doszłam do sali, usłyszałam za jej drzwiami jak ktoś tam jest. Uchyliłam drzwi i ujrzałam go. Był w samych spodniach treningowych, bez koszulki. Jego piękne znaki rysowały się na całym ciele i pięknie się zgrywają z pracą jego mięśni przy treningu. Uśmiechnęłam się do siebie a serce zabiło mi mocniej patrząc na niego.
   Gabriel Blackthron. Przyjaciel odkąd pamiętam. Jest synem Marka Blackthrona. Można powiedzieć, że jest mieszańcem ponieważ jego ojciec również był pół Faerie a pół Nocnym Łowcą. Jest starszy ode mnie o 3 lata. Ma ciemne włosy i piękne zielone oczy. Niestety Gabriel nie zna swojej matki i ojciec nie chce o niej rozmawiać więc jest to temat tabu. Jest silnym, dzielnym oraz utalentowanym mężczyzną. Jesteśmy kompanami w zadaniach oraz Gabriel szkolił mnie na Nocnego Łowcę. Chciał żebym została jego parabatai ale ja się nie zgodziłam i wybrałam swojego brata. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko i stwierdziłam, że więź parabatai nie polepszy między nami niczego.
   Podeszłam do filaru i się schowałam za nim. Gdy byłam mała zawsze tak się chowałam i obserwowałam jego i jego ojca jak trenują. Gdy mnie przyłapywał na tym uciekałam gdzie pieprz rośnie i bałam się mu pokazać a on się z tego śmiał. Wyjrzałam zza filaru i zorientowałam się, że nie ma go na macie. Pomyślałam, że poszedł i już chciałam wyjść zza filaru gdy na karku poczułam ciepły oddech. Aż się wzdrygnęłam i krzyknęłam. Odwróciłam się.
   - Dzień dobry Ava. Wstałaś wcześnie - spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
   - Tak... Znów miałam ten straszny sen. Nie wiem co on znaczy i czemu mi się śni.
   - Ava... - zaczął Gab i położył swoją dłoń na mojej głowie i pogłaskał mnie po włosach - Wiesz, że sny zawsze trzeba odczytywać na odwrót. Nie bój się nikt nie zginie.
   - Mam nadzieję bo nie przeżyję tego.
   - Masz ochotę na trening? - Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się blado. Odwróciłam się od niego i poszłam do maty. Gdy weszłam na nią poczułam, że jestem w swoim żywiole. Wyciągnęłam z pochwy miecz i szepnęłam "Ithuriel" i w tym samym momencie miecz zabłysł niebieskim płomieniem a ja przyjęłam postawę do walki. Gabriel spojrzał na mnie i się uśmiechnął szaleńczo. Wskoczył na matę jednym susem i już walczyliśmy ze sobą. Oczywiście po kilku chwilach leżałam na macie a Gab był nademną z wbitym sztyletem w matę obok mojej głowy. Jak zawsze to samo. Nigdy go nie pokonam. Gdy wyciągnął rękę do mnie żebym wstała, złapałam ją i pociągnęłam go ale niestety nie przeleciał przeze mnie tylko upadł całym ciężarem ciała na mnie. Poczułam jego mięśnie na sobie i jego dłonie wzdłuż mojej talii. Zarumieniłam się a on patrzył mi prosto w oczy. Już miałam coś powiedzieć ale od drzwi usłyszałam donośny głos.
   - Ava Jocelyn Cecilia Herondale co Ty robisz?!- popatrzyłam w stronę drzwi i ujrzałam mojego ojca, Jace'a Herondale'a. Wiedziałam, że to się źle skończy... Odepchnęłam Gabriela od siebie i wstałam czekając na sąd ostateczny.

1 komentarz:

  1. Zapowiada cię ciekawie. Czekam na ciąg dlaszy. :-)
    Pozdrawiam,
    Flava

    OdpowiedzUsuń

Początek...

   Biegłam. Przez ciemność mnie otaczającą. Byłam w lesie. Ciemnym i strasznym lesie. Biegłam przed siebie uciekając przed upiornym śmiechem...